Skip to main content
Blog

Erystyka lemingów. Jak dyskutować z kimś, z kim nie da się dyskutować.

By 28 stycznia 201321 września, 2020Brak komentarzy

Mateusz Michułka

Moja edukacja przebiegała wśród ludzi, których pytać „dlaczego uważasz tak, jak uważasz?”, znaczyło stawiać ich pod ścianą i powoli tam mordować. Morderstwa te były zwykle powolne i, co więcej, nieudane bo mimo beznadziejnej sytuacji mało który z moich rozmówców dawał za wygraną, a  za oręż wystarczyły im tupet i dobre mniemanie o sobie.

Z jednej strony można podziwiać ich żywotność, z drugiej jednak nie była to, jak mi się wtedy wydawało, zbyt dobra szkoła dyskusji.

Dziś moja sytuacja jest jasna, a zjawiska, które wtedy mnie dziwiły, mają swoje nazwy. Posiadanie poglądów jest powszechne, ludzie mają dużo przekonań jednak uzasadnienie ich, a przynajmniej takie uzasadnienie, które przedstawiałoby  wartość w dyskusji to już rzecz rzadka. Słowa takie jak bo lub gdyż wielu wprawiają w zażenowanie. By coś uzasadnić konieczna jest wiedza, której ludzie zwykle nie mają. Ludzie mają emocje i z nich biorą swoje poglądy. Ze wszystkimi konsekwencjami tego twierdzenia – tak definiuję leminga, dla którego rzeczywistość jest pochodną emocji. Jak z takim rozmawiać?

Trzeba uczciwie powiedzieć, że dyskusja nie jest najszczęśliwszą formą kontaktu z lemingiem. Niewiele można wskutek niej zyskać, natomiast skutki złej rozmowy mogą być fatalne. Kłótnia nie leży w naszym interesie, nawet zwycięska dla nas, kiedy zawlecze się rozmówcę pod ścianę i pokaże się mu, jaki jest durny, nie przyniesie nam korzyści, poza krótką satysfakcją z własnego wygadania. Wierzę tym klasykom, którzy mówią, że nigdy jeszcze nie miała miejsca kłótnia, wskutek której ktoś by się do czegoś przekonał, czyjeś stanowisko uległoby  zmianie. Wszystko to nie każe nam jednak zamilczeć, sugeruje tylko, że mówić trzeba umiejętnie.

Najlepszą wskazówką jest: udawaj, że cię nie ma. Rozwiązanie pod wieloma względami korzystne gdyż nie da się poróżnić z kimś, kogo nie widać ani nie słychać.

Druga istotna rzecz, nie wyrażaj własnego zdania. Wyrażone opinie nie zmierzają do konsensusu. Wraz  z rozmową rozpełzają się, zyskują na wyrazie, polaryzują się i kończą w miejscu bardziej skrajnym niż zaczynały. Wyrażanie własnej opinii prowadzi do kłótni, na której w żaden sposób, jak napisałem, nie korzystamy. Jeśli na czymś nie korzystamy,  jest to nam niepotrzebne.

Powoływanie się na fakty jest w dyskusji z lemingiem bezużyteczne. Te, które moglibyśmy przedstawić są z innej dziedziny niż pojmowany przez leminga świat. Emocje tutaj to jedno, fakty to drugie. Co więcej, fakty niezgodne z obrazem, który wyhodował sobie leming są szkodliwe dla rozmowy. Jedynym faktem, który leming uznaje jest  jego emocja, jej słucha i przed nią się korzy.

Najbardziej konkretną w formie uwagą na jaką można sobie pozwolić są delikatne sugestie, które sprawiają wrażenie, jakby nie miały autora i ot, tak po prostu zawisają w rozmowie. Leming jest wrażliwy na próby zachwiania jego delikatnego emocjonalnego bilansu. Jest próżny. Lubi robić rzeczy, które ma za rezultat własnego wyboru i namysłu i nie różni się leming pod tym względem od innych ludzi.  Dlatego najistotniejsze rzeczy nasz rozmówca musi  usłyszeć  i przyswoić sobie na własny rachunek. Jak można przeczytać w jednej z klasycznych pozycji  na temat relacji z niełatwymi ludźmi, był to sposób często stosowany przez pułkownika Arthura Smitha w dyskusjach z Woodrowem Wilsonem. W rozmowie rzucał od niechcenia kilka pomysłów, by później słyszeć jak, po kilku dniach namysłu, Wilson przypisuje je sobie. Smith zyskał ogromne wpływy w Białym Domu i, jako mądry człowiek, często wyrażał prezydentowi swoje uznanie.

Trzeba dać się rozgadać rozmówcy i pytać o rzeczy, które się słyszy. Będzie to z naszej strony najbardziej złośliwa, jak również najbardziej pożyteczna rzecz, którą możemy zrobić. Przy odrobinie szczęścia im więcej rozmówca będzie mówił tym bardziej prawdopodobne, że sam zauważy, że jego stanowiska nie da się wybronić, że brak mu uzasadnienia, a moment, w którym leming to zauważy będzie momentem, w którym szczęśliwie zamilknie.